sobota, 25 października 2014

0°C - 30°C



*Loki*


Wysoki mężczyzna o przydługich, czarnych włosach przygładzonych do tyłu, ubrany w elegancki garnitur wszedł do ogromnej sali balowej wybudowanej w stylu klasycznym. Mógł mieć niewiele ponad dwadzieścia lat. Sala była elegancko przystrojona, utrzymana w jasnym beżu i kontrastującym z nim bordo, a wszyscy obecni w środku byli ubrani w bardzo eleganckie i prawdopodobnie niewyobrażalnie drogie, eleganckie ubrania. Loki nie bez powodu wprosił się na bal na zakończenie szkoły jednego z najbardziej prestiżowych collegów w Wielkiej Brytanii. To właśnie tu zaprowadziło go to dziwne urządzenie. Licznik szalał wskazując skupisko niewiarygodnej energii. Musiała tu być. Ostatnia Orakel*. Klucz do władzy i potęgi. Klucz do wygranej z Thorem i pokazaniu ojcu, że nie miał racji. To była któraś z nich. Nie wiedział jak ją poznać. Słyszał jedynie, że Orakel są niewiarygodnie piękne. Loki rozejrzał się na około. Widział tu wiele ładnych, zadbanych dziewcząt. Jak miał rozpoznać Orakel skoro licznik energii wariował, choć nie był jeszcze tuż przy niej?Rozejrzał się ponownie i zatrzymał się na twarzy pewnej niebieskookiej blondynki. Była ubrana w piękną, szmaragdową sukienkę w stylu lat czterdziestych. Ona zdecydowanie ze wszystkich pięknych kobiet rzucała się w oczy najbardziej. Wyglądała jak żywcem wyjęta z jakiegoś wojennego filmu o bogaczach. Nie rozumiał czemu, ale wydawała mu się znajoma. Ona również zatrzymała na nim wzrok. Ku zdziwieniu Lokiego nie była wcale speszona tym, że się na nią gapi. Uśmiechnęła się do niego tylko ciepło. Ten uśmiech... Mówił mu coś. Przypominał mu coś, ale nie do końca potrafił go skojarzyć z konkretnym wydarzeniem. Przypominał mu się jedynie gniew, ale nie na nią... I zazdrość...
- Kim jest ten facet? - spytał stojący z tajemniczą blondynką chłopak. Wyglądało na to, że przyszli tu razem. Morze nawet byli para.
- Stary znajomy - odparła nie urywając kontaktu  wzrokowego z Lokim.
Ten głos. Taki ciepły i delikatny, ten uśmiech, te oczy. Sigyn! To był nie kto inny jak Sigyn. Ale jak to było możliwe? Przecież ona umarła wiele lat temu.
- Spotkajmy się na tarasie. Jestem ci chyba winna wyjaśnienia, Loki... - usłyszał w głowie jej głos. Tak, to była Sigyn i faktycznie była im winna wyjaśnienia. On i Thor wychowywali się razem z nią. Co prawda to właśnie z Thorem była w lepszej relacji i to był pierwszy powód dla którego Loki odczuwał niechęć do przybranego brata. Był zwyczajnie zazdrosny, że Sigyn wolała się bawić z Thorem, a jego tak nie lubiła. Przecież nie był od niego w żadnym stopniu lepszy!
Loki wziął dwa oddechy, by się uspokoić i nie zmącić swojej maski obojętności gniewem wywołanym dawnymi wspomnieniami. Skinął Sigyn nieznacznie głową po czym odszedł w stronę tarasu częstując się po drodze kieliszkiem szampana. Gdy wyszedł, na zewnątrz nie było nikogo. Odetchnął głęboko rześkim powietrzem letniego wieczora i przyglądając się pięknemu ogrodowi upił łyk szampana. Minęło zaledwie parę minut kiedy znów usłyszał znajomy, kobiecy głos:
- Muszę przyznać, że wyprzystojniałeś odkąd cię ostatnim razem widziałam.
Odwrócił się w jej stronę. Na jej podkreślonych krwisto-czerwoną szminką ustach igrał figlarny uśmieszek.
- Może to ma jakiś związek z tym, że jak mnie ostatnim razem widziałaś byłem jeszcze dzieciakiem - odparł wywracając oczami.
- I ty się dziwiłeś, że cię nie lubiłam? Wciąż masz tak samo trudny charakter jak dawniej - stwierdziła podchodząc do niego. Wyglądało na to, że Sigyn doskonale się bawi tymi gierkami słownymi z nim.
- A ty wciąż jesteś tak samo upierdliwa? Pewnie ci przeszło, bo inaczej ten chłopaczek by z tobą nie rozmawiał - stwierdził chłodno pijąc kolejny łyk szampana.
- Matt? - Sigyn roześmiała się szczerze. - Wież mi, że nic się nie zmieniłam, a z Mattem nie rozmawiamy zbyt wiele. Sam rozumiesz... Jest przystojny, dobrze zbudowany, ale mało inteligentny.
Oj wiem.. Zawsze takich wolałaś - pomyślał Loki z niesmakiem.
Dziewczyna z uśmiechem wyjęła mu z dłoni kieliszek szampana i ku zdziwieniu Lokiego wypiła całość duszkiem.
- Na trzeźwo tego całego balu nie zdzierżę - wyjaśniała wzruszając ramionami.
Faktycznie wcale się nie zmieniła. Podobnie jak wtedy kiedy byli mali nie traktowała życia na serio, nie przejmowała się niczym. Lekkoduszność zaraz za naiwnością była jej najbardziej typową cechą, podobnie jak i zabójcza wręcz szczerość. - Ale tak w ogóle to co ty tu robisz?
- Mógłbym cię spytać o to samo, Sigyn.
- No cóż... To nie zbyt ciekawa historia. Po tym jak wasz ojciec kazał mnie zamknąć w jakichś komnatach i pod groźbą śmierci zabronił mi się z wami kontaktować postanowiłam zmienić towarzystwo. Z pomocą waszej matki udało mi się namówić Odyna żeby pozwolił mi podróżować na Midgard. Zgodził się i oto jestem - zakończyła rozkładając ręce. - Aczkolwiek miło, że pytasz. Mogliście mnie tak na przykład spróbować szukać i zapytać. Nie to żebym była zła, albo coś sugerowała - powiedziała z wyraźnym sarkazmem i wyrzutem w głosie.
- O czym ty mówisz? - Loki był w szoku. Kolejne tajemnice. Ciekawe co jeszcze Odyn przed nimi ukrywał. - Odyn powiedział nam, że nie żyjesz, więc czego mieliśmy szukać? Odbył się nawet pogrzeb.
- Jak widzisz, żyję, a twój ojciec się mnie po prostu pozbył jak wyrzutka. Przygarnął, a potem okazało się, że nie przepadał za moją matką to mnie wyrzucił i odseparował od swoich kochanych synków.
- Mów w liczbie pojedynczej. Odyn nie jest moim ojcem, a ja nie jestem jego "kochanym synkiem".
- O czym ty do mnie mówisz? - Sigyn wydawała się być zaskoczona.
- To dość skomplikowane. Opowiem ci to jak znajdę to czego szukam.
- A gdzie chcesz tego szukać?
- Jestem pewny, że jest tu, w tej sali.
- To zależy czego szukasz... - zaczęła Sigyn utwierdzając tylko Lokiego w przekonaniu, że wciąż jest tak samo upierdliwa jak dawniej. Westchnął głęboko. W sumie nie miał nic do stracenia.
-  Szukam ostatniej żyjącej Orakel. Zapewne nie wiesz która to - powiedział od niechcenia.
- A po co ci Orakel?
- Czy ty musisz zadawać tyle pytań?
- Tak - odparła z rozbawionym uśmiechem. Zawsze się cieszyła gdy udawało jej się go zdenerwować. Podeszła do niego bliżej tak, że ich nosy się niemal stykały. - Znam cię Loki. Czego chcesz od Orakel?
- Nie chcę jej zrobić krzywdy jeśli o to pytasz. Mam dla niej propozycję nie do odrzucenia.
Jednak uwagę Sigyn przykuło coś innego.
- Twoja kieszeń się świeci na czerwono - zauważyła wskazując na kieszeń jego marynarki.
Loki zmarszczył czoło. Sam nie rozumiał co się dzieje. Wyjął z kieszeni naszyjnik, który należał niegdyś do największej Orakel w dziejach. Gdy go tam wkładał kamień w kształcie łzy był przezroczysty, teraz świecił na bursztynowy kolor.
Sigyn odsunęła się nieco spłoszona, a kryształ zbladł przybierając lekko pomarańczową barwę. Lokiemu zaczęło coś świtać w głowie.
- Sigyn, odsuń się.
Dziewczyna posłuchała go, a gdy się odsunęła kamień stał się znów przezroczysty. Teraz i ona chyba zrozumiała, bo popatrzyła na Lokiego spłoszona. Straciła panowanie nad sytuacją. Teraz to on rozdawał karty. Mężczyzna podszedł szybko do spłoszonej dziewczyny i zanim zdążyła spróbować uciec złapał ją za nadgarstek.
- Jesteś Orakel - syknął wyraźnie zdenerwowany.
- Może... - Sigyn jak widać postanowiła udawać, że nie jest wystraszona i zgrywać niewzruszoną.
- Od kiedy wiesz? - spytał tracąc resztki cierpliwości, chwytając ją mocno za ramiona, jednak blondynka spuściła tylko wzrok. - Odpowiadaj jak do ciebie mówię! - krzyknął potrząsając nią. Kilkoro uczniów przechodzących niedaleko tarasu spojrzało na nich z zaniepokojeniem.
- Sam byś wiedział, gdybyś pomyślał chwilę zanim uznasz mnie za głupią, naiwną i bezużyteczną! - krzyknęła na niego próbując się wyrwać. W jej oczach pojawiły się łzy. 
No pięknie... - pomyślał.
Jeszcze tego mu brakowało, żeby mu się tu poryczała. 
- Thor wiedział, prawda? - wprost nie mógł się powstrzymać od tego pytania, chociaż wiedział, że przeciągając tą dyskusję tylko zwiększa prawdopodobieństwo, że mu się rozpłacze tutaj. 
Czy ona musi być taka wrażliwa i uczuciowa? No tak, jest Orakel, one wszystkie takie są. To wiele wyjaśnia!
- Jasne, że wiedział. Domyślił się, bo ja go choć trochę obchodziłam, nie to co ciebie!
- Milcz - warknął Loki chłodno. - Nie masz o tym żadnego pojęcia. - Sam nie wierzył, że to powiedział. - A teraz przestań się mazać i idziemy do tego twojego Kola. Powiesz mu, że z nim zrywasz, żeby cię nie zaczął szukać i idziesz ze mną - dodał szybko, żeby odwrócić jej uwagę od poprzedniego zdania.
- A jak nie to co? - Uniosła buntowniczo podbródek.
- Nie chcesz wiedzieć co z tobą zrobię. - Jego głos był zimny, nieznoszący sprzeciwu. 
Sigyn z zaciśniętymi zębami wzięła kilka głębokich oddechów i zamrugała parę razy, by nie było widać, że zbierało jej się na płacz. Rzuciła krótkie "Nienawidzę cię" i wyrwała się z jego uścisku. Ruszyła w stronę sali balowej, jednak Loki dogonił ją i zatrzymał.
- Chyba nie myślisz, że puszczę cię tam samą. Jeszcze zrobisz coś głupiego czego będziesz żałować - powiedział patrząc na nią znacząco.
- No i myślisz, że będzie to naturalnie wyglądać, jak będziesz mnie tam ciągnął za nadgarstek? - spytała z chłodem w głosie.
- Po prostu idź - warknął. - Będę tuż za tobą. I nie rób żadnych głupstw.
Sigyn uniosła wyżej podbródek, przybrała na twarz niezwykle wiarygodny uśmiech i udała się do sali balowej. Z łatwością odnalazła Kola. Podeszła do chłopaka.
- Tak długo byłaś w łazience? - spytał. - No tak... Makijaż? - spytał z rozbawieniem.
- Nie do końca... - zaczęła. Spojrzała za siebie. Kilka metrów od niej stał Loki i przyglądał im się uważnie. - Słuchaj, spotkałam mojego starego znajomego, Toma. Nie widzieliśmy się lata i... wróciliśmy do siebie. - powiedziała wskazując wzrokiem temu półmózgiemu osiłkowi Lokiego. Mężczyzna omal nie prychnął śmiechem. To była najlepsza wymówka na szybkie zakończenie związku i sposób na to żeby jej nie szukał, jednak nie wierzył, że Sigyn przejdzie to przez gardło.
Widział jak rozmawiają jeszcze przez chwile. Wyglądało na to, że jej już były facet całkiem dobrze to znosi. Przytuliła go jeszcze na koniec i podeszła do czekającego na nią Lokiego. Mężczyzna objął ją w pasie przyciągając nieco do siebie.
- Weź te łapska - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Jak tylko wyjdziemy... Kochanie - Jego usta wygięły się w wredny uśmieszek. Po prostu nie mógł się powstrzymać, żeby tego nie powiedzieć, żeby jej nie dogryźć, żeby nie pokazać, że słyszał jak mówiła coś co normalnie nigdy w życiu nie przeszłoby jej przez gardło.




 



* Tak w skrócie Orakel to były mieszkanki Asgardu o nietypowych nawet jak na Asgardczyków zdolnościach. Były uważane za bardzo niebezpieczne. Orakel znaczy po prostu wyrocznia. Orakel miały między innymi sny prorocze. Stąd ich nazwa. [Resztę o Orakel dowiecie się z kart lub w następnym rozdziale]

poniedziałek, 20 października 2014

Troublemaker. That’s your middlename.






Mam nadzieję, że po takim pięknym tytule zachciało wam się tu zajrzeć, bo ja tu mam dla was parę ciekawych rzeczy. Po 1 informuję, że mam zamiar wreszcie nauczyć się pisać komentarze, bo od jakiegoś czasu śledzę blogi po twojej prawicy (oczywiście jest ich o wiele więcej, ale jest ich za dużo więc dodałam tylko te związane z Lokim) i wreszcie się zepnę w sobie i zacznę je komentować.
Po 2 chciałam wam przedstawić moje opowiadanie. Tak, wiem... Na pewno się nie domyśliliście. Tym o czym będzie też was zaskoczę. O Lokim i Sigyn. Łołoło... Tego się nie spodziewaliście, co? Ja to jednak jestem... Nie będę też wam mówić, że moje opowiadanie jest wyjątkowe, bo to nie ma sensu. Nie będę się silić na oryginalność. Jak wam się spodoba to dobrze, jak nie to trudno. Będę płakać bardzo, ale chyba jakoś się pozbieram.

Także no... Co tu będzie tak ogólnie? Przede wszystkim duuużo akcji, bo ja kocham akcję i nienawidzę długich opisów przeżyć, nie będzie za to przesłodzonego romantyzmu, chociaż w końcu to jest historia pewnej pary (O nie! Zespojlowałam wam. Zła, Melania, be, niedobra!), więc nie da się tego uniknąć, ale romantyzm i miłość w moim wydaniu jest napisana na swój sposób (czyt.: tak żeby mnie nie mdliło jak to czytam) z resztą sami zobaczycie i ocenicie czy wam się podoba. Będzie też dużo mojego humoru, więc jeżeli nie bawią was zdjęcia powyżej i z prawej to znaczy, że jeszcze trzeba nad wami popracować i nad waszym poczuciem humoru również, ale ja się tego podejmę.

 Jeśli jeszcze was nie zraziłam to zapraszam do czytania mojego opowiadania. Do napisania!



Melania